Wyprawa do Norwegii

norwegiaPostanowiliśmy pojechać do Skandynawii, w której narciarstwo biegowe jest bardzo popularne, to tam narodził się sport, którym pasjonujemy się od kilku lat tzn. nordic walking. Była to wyprawa krótka, ale bardzo intensywna. Podróż samolotem, zwiedzanie miasteczka Sandefjord, marsz z kijami po okolicy i wzdłuż urwistych brzegów Morza Północnego. Towarzyszyła nam cudowna pogoda, to powodowało, że wszelkie niedogodności było łatwiej znieść. Noc spędzona w namiotach i pod gołym niebem była prawdziwą szkołą przetrwania.

 

 


 

Relacja Tomka
22 -23 sierpnia 2015r odbyliśmy naszą pierwszą, zagraniczną wyprawę z kijkami. W skład grupy weszły koleżanki i koledzy ze Strzelec Opolskich, Zawadzkiego, Bierdzan, Suchego Boru i Opola. Naszym celem było miasteczko Sandefjord położone w południowej Norwegii. Na miejsce dolecieliśmy samolotem z Katowic, który wylądował na lotnisku Oslo-Torp.

Z lotniska bezpłatnym busem pojechaliśmy do wioski Torp. W Norwegii powitała nas piękna pogoda. Zresztą takiej oczekiwaliśmy, gdyż nasza wyprawa nie przewidywała zimna i deszczu. W Torp uporządkowaliśmy nasze bagaże i udaliśmy się do Sandefjord pieszo używając techniki nordic walking. Humory dopisywały. Ciekawość czy chodzenie z kijami w Norwegii rożni się od chodzenia z kijami w Polsce była ogromna. maszerowaliśmy ok. 4 km drogami polnymi i asfaltowymi. Mijaliśmy kolejne domy i nie mogliśmy się nadziwić, że w najbogatszym kraju świata wyglądają one jak budowane w Polsce domy letniskowe. To zupełni inny styl architektoniczny niż u nas. Norwegowie budują bardzo oszczędnie, bez zbędnych ozdobników, rzadko widuje się ogrodzenia. Sandefjord jest młodym miastem, które dorobiło się na połowach wielorybów w pierwszej połowie XX wieku. W centrum miasta odwiedziliśmy hotel, w którym na parterze urządzono wystawę gromadzącą przedmioty używane kiedyś przez rybaków do połowu wielorybów. Największe wrażenie zrobiły na nas działa harpunnicze, były potężne. Następnie maszerując z kijami przez miasto wśród, białych w większości domów, doszliśmy do portu. Tu w czystych wodach mogliśmy zobaczyć stada makreli pływające przy nabrzeżu i pomostach. Port w Sandefjord to wielka marina gdzie cumuje wiele luksusowych jachtów, tu przypływają , ze Szwecji ogromne promy pasażerskie. Przed opuszczeniem miasteczka zrobiliśmy niezbędne zakupy. Nie obyło się bez szoku cenowego, ale musieliśmy coś jeść no i wypić też. Dalej udaliśmy się w poszukiwaniu miejsca na naszą bazę piknikową. Szukaliśmy jakiejś ogólnodostępnej zatoki z plażą, na której moglibyśmy rozbić namioty. Okazało się, że okolice Sandefjord są przez Norwegów bardzo cenione, gdyż jest tu bardzo ciepło i słonecznie, jak na norweskie warunki oczywiście. Maszerując wzdłuż wybrzeża napotykaliśmy wciąż domki letniskowe. Ponieważ była to sobota i niedziela, przed każdym domkiem stał samochód. Praktyczne do każdego domku prowadziła asfaltowa droga. Buciki na kijkach bardzo się przydały. Dość szybko znaleźliśmy zatoczkę z piękną plażą Rozbiliśmy namioty i każdy robił to na co miał ochotę. Przede wszystkim wszyscy zdjęli buty i zamoczyli swoje utrudzone stopy w wodach Morza Północnego. Co to była za ulga po ok. 10km marszu.
Panowie, chyba z natury odważniejsi wykąpali się w morzu. Woda o wiele bardziej słona niż w Bałtyku. Po ok. 2 godzinach odpoczynku padło pytanie co dalej ?? Ponieważ wszyscy jesteśmy pasjonatami nordic walking naturalną koleją rzeczy było, że ruszymy z kijami zdobywać norweskie fiordy. Dwie panie zostały w obozie a reszta grupy czyli 12 osób ruszyła na szlak. Maszerowaliśmy leśnymi dróżkami wzdłuż wybrzeża mijając kolejne zatoki. W pewnym momencie zgubiliśmy szlak, dzięki czemu poszliśmy stromymi ścieżkami na skalne urwisko, z którego roztaczał się przepiękny widok na otaczające nas fiordy i wysepki. To był ten moment, kiedy wszyscy stwierdzili, że warto było się pomęczyć dla tych widoków. Następnie wróciliśmy na szlak i doszliśmy na koniec półwyspu, gdzie znajdował się kemping. Cały czas zastanawiałem się jak nas postrzegają Norwegowie, gdyż przez cały pobyt nie spotkaliśmy ani jednego Norwega maszerującego z kijami ??? Na kempingu była znów okazja do odpoczynku i kąpieli w morzu. Ponieważ zbliżał się wieczór postanowiliśmy jak najszybciej dotrzeć do naszej zatoki. Po dotarciu na miejsce stwierdziliśmy, że nie rozpalimy ogniska, które miało być „gwoździem” wyprawy i umożliwić przetrwanie do rana (5.00) pod gwieździstym norweskim niebem. Tę decyzję podjęliśmy z obawy, że ktoś z okolicznych mieszkańców mógłby zgłosić fakt rozpalenia ogniska na plaży, na policję i potraktować to, jako zakłócenie porządku. Dlatego część grupy wróciła do Sandefjord dokupić jedzenia i odwiedzić MacDonalda a część pozostała w obozie aby rozkoszować się morską kąpielą i widokiem urwistych brzegów zatoki. Po powrocie grupy z miasta, zmęczeni całodziennym marszem poszliśmy spać. Jedni w śpiworach, inni w namiotach, jakoś przemęczyliśmy tę noc. Dłuuugo jej nie zapomnę. Piąta rano pobudka i wymarsz w drogę powrotną. Po paru minutach marszu wszystkim było ciepło. Kilka rad dla tych, których moja relacja nie odstraszyła i chcieliby zorganizować podobna wyprawę. Jeżeli zamierzacie spędzić noc w Norwegii w okolicy Sandefjord nie liczcie na znalezienie dzikiej zatoczki z wygodami (możliwość rozpalenia ogniska, „wygódka”) W „naszej” zatoczce był monitoring. Tam gdzie przebywa grupa ludzi powstają odpady, potrzebny jest dostęp do wody pitnej trzeba też gdzieś załatwić potrzeby fizjologiczne. Musimy pamiętać, że jeżeli każda grupa pozostawi po sobie ślady swojego pobytu to każda następna grupa nie będzie mile widziana przez miejscowych. Dlatego albo decydujemy się na wyprawę jednodniową albo nocleg planujemy w miejscu do tego przeznaczonym. Podsumowując, wyprawa została uznana za udaną, gdyż każde z nas zabrało ze sobą pozytywna energię i dobry humor. Jeżeli były jakieś niedociągnięcia to nie będziemy zbyt długo o nich pamiętać. W pamięci pozostaną piękne widoki, wspólnie spędzony czas wśród pasjonatów nordic walking oraz przepiękna pogoda. A chodzenie z kijami, cóż, jest takie samo w Polsce jak i w Norwegii. Ale każdy powód jest dobry, aby ruszyć się z domu.

Relacja Kijkarek nordic walking ze Strzelec Opolskich

Nasza 7-mio osobowa kobieca ekipa kijkarek ze Strzelec Opolskich ( Krystyna Solarz, Dorota Wieczorek, Zofia Wrona, Klementyna Szponar, Patrycja Żuk, Krystyna Łata), pragnie podziękować Prezesowi Zarządu Stowarzyszenia NRRW Suchy Bór Waldemarowi Pogrzebie za zaproszenie nas, na wspólną wyprawę z sekcją kijkarzy z Suchego Boru i Zawadzkiego, do malowniczego miasteczka Sandefjord w Norwegii. Tak pokrótce chciałabym opisać relację z tej wyprawy…
A więc o godzinie 4,45 rano byliśmy już na lotnisku w Katowicach skąd mieliśmy lot do Oslo Torp. Następnie spotkaliśmy się z naszym Panem Przewodnikiem Jarosławem, który poinformował Nas o całości naszej wyprawy. Wszystko było jasne i oczywiste. O godzinie 6.05 zaczęła się odprawa, prześwietlono nam plecaki, i wszyscy przeszliśmy przez bramki, pokazaliśmy wydrukowaną kartę pokładową i po chwili znaleźliśmy się na płycie lotniska. W samolocie zajęliśmy nasze miejsca. Chociaż Zosia, Klementyna, Patrycja i Krysia  po raz pierwszy zasmakowały podróży samolotem miały na początku trochę stresa, ale podekscytowane nową przygodą życia, poczuły się jak wniebowzięte, mówiły,  że to uczucie,  gdy samolot startuje a człowieka wciska w fotel jest niesamowitym przeżyciem. Po około półtoragodzinnym locie wylądowaliśmy na lotnisku Oslo Torp. Półtora dnia który spędziliśmy w Sandefjord to może i nie wiele, ale wystarczyło, żeby zauroczyć się tym miasteczkiem. Mieliśmy szczęście, że dopisywała nam słoneczna pogoda, maszerowaliśmy i pochłanialiśmy wszystkie zakątki tego bajkowego miasteczka. Zachwyciliśmy się starą ulicą Bjerggata, na której mieszczą się urocze drewniane domki pomalowane na biało, należące niegdyś do żeglarzy, między domkami znajdują się schodki które prowadziły na Wzgórze Prestasen.  Stamtąd podziwialiśmy panoramę miasta i widoki na port, oraz fiordy.  Dużo bym jeszcze musiała pisać, o zabytkach i wielu innych urokach tego miasteczka, ale to taka moja króciutka relacja. Po prostu było Super. Nawet spanie na dzikiej plaży pod namiotami miało swój urok.Tak samo jak i marzenie Mariana i jego żony spełniło się. Ich marzeniem była noc w Norwegii na dzikiej plaży w 25-piątą rocznice ślubu (czyli marzenia się spełniają).